Archiwa tagu: zima

Ulice zimą.

Wracałem w nocy do domu – koło 3AM – przez trasę szybkiego ruchu ciągnącą się przez całą Warszawę (nazywana różnie – całość to trasa NS, część po wschodniej stronie wisły to trasa Toruńska, po zachodniej – trasa AK). Szybki ruch był tylko z definicji. Bardzo się cieszyłem, że jadę „jasną długą prostą”, o tej porze całkowicie pustą (no, przynajmniej przez większą część), bo mogłem zaszaleć i jechać 60 km/h. Jak pojawiły się inne samochody, wolałem zwolnić do 45 km/h.

Jako że zima zaskoczyła w tym roku nie tylko drogowców, ale też i mnie, nie zdążyłem zmienić opon na zimówki (a głupi wyciągałem je niedawno z piwnicy…), więc jazda dostarczała niezapomnianych wrażeń. Hamowanie z prędkości 50 km/h do zera dokonywało się w dobrych warunkach na długości ok. 70 metrów. Dojeżdżanie do świateł czy skrzyżowania podporządkowanego ograniczało się do turlania z prędkością 20 km/h. A i to czasem było na granicy stłuczki – z taką właśnie prędkością dojeżdżałem do ronda, zauważyłem, że na rondzie jest już samochód, więc zacząłem hamować – zatrzymałem się w bezpiecznej odległości, ale gdybym zaczynał z prędkości minimalnie większej, to wjechałbym na rondo (dobrze, że facet na rondzie był ostrożny – sam też się zatrzymał).

Tak więc podsumowując przydługą wypowiedź: jechało się fajnie, ale gdyby miało się to dziać w ciągu dnia, a co gorsza w tygodniu – chyba bym umarł (z nerwów, korków i ogólnego zamieszania).

冬に成りました

Wygląda na to, że przyszła zima. I to w takiej formie, w jakiej najbardziej ją lubię (no, może trochę za ciepło jest). Pada gęsty śnieg, duże płatki, nie rozciapkują się od razu na ulicy, tylko zmieniają się w miękki puch. Wyglądam przez okno – ciemno, jedynie w pomarańczowym świetle sodowych latarni widać wirujące płatki. Na ten widok czekam co roku. Gęsty, wirujący śnieg w świetle latarni. Od razu mam ochotę wyjść na dwór, chodzić bez celu, co jakiś czas patrząc się prosto w niebo, patrząc na to kłębowisko nad moją głową. To bardzo uspokaja. Czuję się wtedy odcięty od wszystkiego, gdzieś na końcu świata, sam ze swoimi myślami.

Tak uspokajająco działa na mnie chyba cała atmosfera zimy. Do tego dochodzą święta. Ściany mojego pokoju są mniej więcej pomarańczowe, podobnego koloru są lampki małej choinki, którą sobie stawiam na biurku – razem daje to ciekawy efekt. Ciepłe kolory i wyglądanie za okno, na przykryte śniegiem chodniki, przez które przemykają zawinięte od stóp do głów osoby, czasem ciągnące na smyczy różne futrzaki, a czasem będące przez nie ciągnięte.

Tak, lubię tą porę roku.