Archiwa tagu: windows

Zdalna praca z Windowsa

PuTTY Connection Manager: tabs

Od dawna najpopularniejszym klientem SSH, pracującym pod systemami Windows, jest PuTTY. Samo w sobie jest dobrym programem, ale ma kilka braków, na przykład brak „klikalnych” linków, minimalizacja do system tray czy przechowywanie danych o sesjach w plikach (standardowo są one zapisywane w rejestrze, przez co odpada zachowywanie ustawień w systemach współdzielonych, nie jest też możliwe noszenie ich ze sobą na pendrajwie). Braki te są nadrabiane przez community, które zapewnia łatki. Z różnych powodów nie są one jak na razie włączane do głównej linii – często przez problemy ze zdecydowaniem „które rozwiązanie jest najlepsze”, jak na przykład w przypadku zapisywania sesji w plikach.

Pakietem łączącym najciekawsze łatki jest PuttyTray.

Ale jest problem, który na pewno nie będzie rozwiązany przez twórców PuTTY, co mnie bardzo „boli” w czasie pracy z wieloma sesjami na raz. Twórcy terminala zapowiedzieli, że praca w zakładkach nigdy nie będzie częścią programu. Zamiast tego, zachęcają oni do tworzenia programów, które „połykają” okno PuTTY, zagnieżdżając je w zakładkach.

Właśnie takim programem jest PuTTY Connection Manager. Bez sensownego systemu zarządzania oknami, praca na więcej niż dwóch terminalach to męczarnia – przełączanie się między połączeniami zajmuje zbyt dużo czasu i uwagi. Tutaj problem jest rozwiązany – każde połączenie ma swoją zakładkę z odpowiednią etykietką.

PuTTY Connection Manager: baza danych

Connection Manager ma więcej przydatnych opcji. Najważniejszą z nich jest baza danych, w której można przechowywać informacje o połączeniach niezależnie od konfiguracji PuTTY. Jest to o tyle przydatne, że CM posiada opcję „makr logowania”, automatycznie wpisujących login i hasło. Baza danych jest szyfrowana, więc utrata np. pendrajwa z tą bazą nie oznacza natychmiastowej tragedii, a one-click-to-connect jest bardzo miłe. Baza ma układ drzewiasty, więc połączenia można sobie ładnie układać.

Niby wszystko ładnie pięknie, ale są też problemy. Część z nich wynika z idei „połykania” okien. Trochę przy tym wariuje alt-tab. Nie wiem, czy to jest problem nie do rozwiązania, ale jako że Connection Manager i PuTTY to dwa osobne programy, żeby „wyjść” z niego trzeba alt-tab wcisnąć dwa razy. Czasem też CM nie jest w stanie połknąć okna – trzeba je zamknąć i spróbować jeszcze raz (w konfiguracji można ustawić, żeby CM czekał trochę dłużej przed próbą „łykania”).

Nieciekawie jest też zaimplementowane automatyczne logowanie. Program nie sprawdza czego oczekuje w danym momencie „druga strona”, a jedynie wysyła username po pewnym czasie od połknięcia okna, czeka znowu, i wysyła hasło (możliwe jest zdefiniowanie dodatkowych poleceń, wykonywanych po zalogowaniu). Problem jest wtedy, kiedy połączenie nie zostanie nawiązane, CM wyśle username, pojawi się pytnie o username, i wtedy wyśle hasło – pięknie pokazując je na ekranie wszystkim wokół. Problem można rozwiązać ustalająć bezpieczne czasy oczekiwania na połączenie, ale to z kolei wydłuża cały proces.

Makro logowania

Pomimo że program można ściągnąć w wersji „single executable”, ustawienia trzymane są w rejestrze systemowym. Jak na razie nie ma opcji zapisywnia opcji w pliku, ale jest to na liście „to do” programistów.

Podsumowując – program jest bardzo ciekawy. Ma swoje niedociągnięcia, ale nawet z nimi znacznie poprawia komfort pracy.

Vista przyszła, Vista poszła.

Dwa tygodnie temu kupiłem sobie notebooka – systemu operacyjnego wybrać nie mogłem, więc trafiła mi się Vista. Nie chcąc podchodzić do sprawy z negatywnym nastawieniem, postanowiłem wypróbować nowe okienka.

Po pierwszym włączeniu zasilania, komputer mielił godzinę czy dwie „szykując się do pierwszego uruchomienia”. Pomielił, pomielił, i w końcu się uruchomił. Wszystko wyglądało ślicznie, eye-candy i w ogóle Aero pełną gębą. Okienka ładnie znikały, półprzezroczystość dekoracji była miła dla oka itp. Ale później zaczęły się schody.

Pierwsza rzecz, która poleciała, to wiśtowy sidebar – rzecz absolutnie dla mnie nieprzydatna. Trzeba ściągać jakieś widgety, bo te standardowe w sumie nic nie potrafią. Na ekranie zabawek mieści się niewiele, trzeba scrollować itp. – może da się to jakoś sensownie skonfigurować, ale jakoś specjalnie mi nie zależało. Sidebar wyleciał.

Zużycie procesora ogólnie rzecz biorąc było śladowe, oprócz sytuacji, kiedy Vista wykonuje różne operacje w tle, np. automatyczna aktualizacja – wiem, można to wyłączyć, ale z jednej strony znając windy lepiej mieć wszystko połatane, a z drugiej – update’y są codziennie, bo codziennie wychodzą nowe paczki do windows defendera (czy jak się ten ochroniarz nazywa). Tak więc chcąc czy nie chcąc, codziennie coś będzie mielić w tle.

Później popatrzyłem na stan pamięci. Na dzień dobry zajęte było ponad 650MB (!), co przy moim dostępnym jednym gigabajcie było liczbą niepokojąco dużą. Tak tak, wiem, rozumiem, bufory, pre-fetching itp., ale to tak czy tak za dużo. Jak się okazało później, XP w takich samych warunkach zajmował dużo dużo mniej.

Po pierwszym uruchomieniu przyszła pora na konfigurację. I tutaj zaskoczenie: jeśli Microsoft chce iść w stronę ułatwień dla „zwykłego użytkownika”, to chyba pomylił kierunki. Interfejs Visty jest ładny, ale kompletnie nieczytelny. Przytłaczają ogromne ilości guzików, przemieszanych informacji, ikonek, paseczków itp. Jak się już przez to przebrnie, znajdzie co trzeba, to zaczyna się walka z kreatorami. Ciężko jest zrobić cokolwiek „ręcznie” – tu ujawniają się dążenia MS do wmawiania użytkownikowi co jest dla niego dobre.

Dobrze, konfiguracja zrobiona – sieć działa, to podstawa. Można się teraz porozglądać trochę po systemie. Klikam tu, klikam tam, ale… za każdym razem, kiedy chcę uruchomić jakiś element systemu (np. Zarządzanie komputerem), Vista pyta, czy na pewno to ja chcę uruchomić tą rzecz. To zabezpieczenie np. przed trojanami, ale zabezpieczenie upierdliwe do granic możliwości.

Poklikałem, chcę teraz zainstalować coś do pracy – Visual Studio .NET z SQL Serverem Express. Jeszcze zanim zaczęła się instalacja, wyskoczyło okienko: „W programie, który chcesz zainstalować, występują znane problemy ze zgodnością” (czy coś takiego). Pomijam fakt, że nie mam ochoty, aby system sprawdzał co instaluję (a później te informacje wysyłał do MS), ale niezgodność…? Proponowane rozwiązanie: po instalacji zainstaluj Service Pack SP1 for Vista. Dobra, niech będzie, zainstaluję, ale co z programami, które nie są pisane przez MS, który miał odpowiednio dużo czasu, żeby przygotować poprawki? Bieżąca praca pod tym systemem wróżyła życie pełne niespodzianek. Nic to. Klik-klik, instaluje się. Pod koniec wyskakuje okienko z błędem. Da się jakoś przez to przeklikać. Dalej – instalacja dołączonego do VS SQL Serwera. Znane problemy z niezgodnością, zainstaluj Service Pack. Program zajmuje 50 MB, SP do pełnej wersji (czyli nie tej, którą mam zainstalowaną, ale taki SP zaproponował mi system) zajmuje 400 MB. Odpuściłem sobie – może jakoś będzie działać.

Ten ostatni problem przelał już czarę goryczy. Nie chciałem ryzykować, że programy, których potrzebuję, nie będą działać. Klik-klik, z MSDNAA ściągnąłem Windows XP Pro SP2 PL, ze strony producenta notebooka sterowniki (rany, prawie 1GB tego wyszło), przygotowałem Recovery CD z Viśtą (w końcu za nią zapłaciłem), skasowałem partycje, stworzyłem od nowa, zainstalowałem system, pół dnia męczyłem się ze sterownikami, ale wszystko działa. Szybki ghost, żeby nie męczyć się znowu, i już można pracować/grać/oglądać filmy/cokolwiek. Na XP zużycie pamięci na starcie jest mniej więcej o połowę mniejsze od Visty.

Pomijam kwestie DRMów, prywatności itp. – załóżmy (hehe), że mam same AudioCD, same wma legalnie kupowane przez internet itp, więc takie zabezpieczenia by mnie nie „dotykały” w sensie odmowy dostępu. Ale ja chciałem normalnie używać komputera, a w Viście to chyba nie jest możliwe.

Rozszerzenia Firefoksa

Było już narzekanie na FF, teraz czas na trochę pochwały.

Firefox, sam w sobie, ma niezbyt duże możliwości, zwłaszcza w porównaniu z innymi przeglądarkami, takimi jak Opera. Można jednak doinstalować do niego różne rozszerzenia, dzięki którym FF może konkurować z innymi przeglądarkami. Poniżej przedstawię kilka rozszerzeń, z których korzystam – w tym wpisie będą to rozszerzenia, które mogą się przydać każdemu, a w innych opiszę te bardziej „specjalistyczne”.

AdBlock Plus

Rozszerzenie, bez którego nie da się żyć. Adblock Plus skutecznie blokuje różnego rodzaju reklamy – graficzne, flashowe, iframe’y… Blokuje na podstawie charakterystycznych cech adresów, które to cechy można pobrać z kilku adresów lub stworzyć same. Wybierając adres z listy warto jest wybrać taki, który jest „bliski” miejscu zamieszkania (w sensie kraju), gdyż jest duża szansa, że będzie zawierać specyficzne dla danego kraju adresy (np. charakterystyczne dla Polski „baner” czy „reklama”).

All-in-One Sidebar

All-in-One SidebarUsprawnienie interfejsu użytkownika – przenosi kilka dodatkowych rzeczy do bocznego panelu. Dzięki temu można szybciej dostać się do kilku elementów przeglądarki, które powinny być w miarę na wierzu. All-in-One Sidebar zawiera:

  • Zakładki
  • Historię
  • Download managera – istotna sprawa, bo domyślny DM w Firefoksie jest chyba najgorszym elementem przeglądarki – niepraktyczny, niewygodny…
  • Rozszerzenia – ładny interfejs do zarządzania rozszerzeniami – przeglądanie, wyłączanie, odinstalowywanie, linki do stron z rozszerzeniami itp.
  • Multi-panel – miejsce, w którym można wyświetlić kod źródłowy strony czy też samą stronę, którą chce się mieć na oku.
  • Informacje o stronie – linki, media itp

DownThemAll!

DownThemAll! Świetne rozszerzenie służące do ściągania plików w różny sposób. Pierwszy z nich to działanie w stylu oldschoolowych „download managerów” przyśpieszających pobieranie danych przez ściąganie każdego pliku równolegle w kilku kawałkach; do tego oczywiście kolejkowanie itp – standardowa sprawa. Pliki do pobrania można dodawać do kolejki wpisując link w osobnym okienku lub wybierać odpowiednią opcję ze standardowego okienka pobierania pliku, wyświetlanego przez FF.

DownThemAll! - ustawieniaDrugi tryb pracy DTA to masowe wyciąganie linków z bieżąco oglądanej strony. Można wybrać linki danego typu, można zapisać obrazki z danej strony, można też ściągnąć wszystko, co pasuje do wyrażenia regularnego. Bardzo wygodna sprawa np. do ściągnięcia wszystkich PDFów ze strony lub wszystkich obrazków.

ImgLikeOpera

Malutkie rozszerzenie, ale w pewnych sytuacjach bardzo przydatne. Dodaje na pasku statusu mały przycisk, dzięki któremu możliwe jest przełączanie trybu wyświetlania obrazków na stronie: nie ładuj obrazków, ładuj tylko zbuforowane, ładuj tylko z tej strony, ładuj wszystkie. Przydatna sprawa dla ludzi łączących się przez GPRS lub z powolnymi połączeniami.

Paste and Go 2

Rzecz, której mi najbardziej brakowało w FF po epizodzie korzystania z Opery, to akcja „wklej adres ze schowka i idź do niego” wykonywana jedną kombinacją klawiszy. Rozszerzenie Paste and Go 2 właśnie takie działanie umożliwia, albo za pomocą skrótu klawiaturowego (tu uwaga, ciężko go zmienić – nie ma interfejsu konfiguracyjnego, więc jedyna opcja to użycie edytora konfiguracji FF albo rzeźbienie w plikach konfiguracyjnych), albo przyciskiem na toolbarze.

Tab Mix Plus

Jest dużo rozszerzeń, które dopracowują zachowanie zakładek – możliwość zmiany zachowania w przypadku kliknięć z kombinacją klawiszy, kolory, wygląd itp. Jest jednak rozszerzenie, które pozwala na konfigurację wielu aspektów na raz. Programowanie kliknięć, kolorków, wewnętrzny system zapisywania sesji, blokowania zakładek, łączenia okien… Masa różnych opcji.

Thinger

Kolejna rzecz, której mi brakowało w FF po przesiadce z Opery, to możliwość swobodnego definiowania pasków zakładek. Mam pewne rzeczy tematyczne, które chciałbym mieć na wierzchu, bez zakopywania tego w podfolderach domyślnego paska.

Rozszerzenie Thinger pozwala na tworzenie dowolnej liczby pasków zakładek, z których każdy będzie wyświetlał zawartość dowolnie wybranego folderu zakładek.

Coming up next: rozszerzenia dla webmasterów.