LOTem bliżej

Przy okazji artykułu w Wyborczej odgrzebałem ten wpis z draftów (leżał tam od lipca 2011), żeby mieć do czego linkować.

W kwietniu 2011 leciaÅ‚em samolotem LOTu z Chicago do Warszawy – lot staÅ‚ siÄ™ wówczas „gÅ‚oÅ›ny”, bo musieliÅ›my zrobić przymusowe miÄ™dzylÄ…dowanie na Islandii, żeby wysadzić pijanego polonusa, a później na doczepkÄ™ jego kumpla. Ale od poczÄ…tku.

Już stojÄ…c w kolejce po bilet na lotnisku, widok byÅ‚ dosyć żenujÄ…cy. CaÅ‚e rodziny ze zwierzÄ™tami wÅ‚Ä…cznie, wszyscy obÅ‚adowani siatami, workami z ceraty jak kiedyÅ› ormianie jadÄ…cy na Stadion handlować skarpetkami… generalnie można byÅ‚o podziwiać wszystko, co siÄ™ opisuje o polonusach z Chicago. Åšrednia wieku grubo powyżej 60tki, ludzie mówiÄ…cy Å‚amanym polsko-angielskim, co chwila awantury o bzdury itp. No ale odstaliÅ›my swoje w wielkiej kolejce, dostaliÅ›my bilety, wsiedliÅ›my, usiedliÅ›my, polecieliÅ›my. ByÅ‚ spokój, poszliÅ›my spać.

Akcja zaczęła siÄ™ kilka godzin później, mniej wiÄ™cej w poÅ‚owie lotu. W rzÄ™dzie pod oknem (jeden rzÄ…d przede mnÄ…, ja siedziaÅ‚em dokÅ‚adnie na samym Å›rodku samolotu – siedzenia w ukÅ‚adzie 2-3-2), od momentu wylotu pan góral, wraz z zapoznanym już w samolocie towarzyszem podróży, ćwiczyÅ‚ jakiÅ› alkohol wysokoprocentowy, zakupiony na bezcłówce. Po tych kilku godzinach byli już mocno rozgrzani.

Na dÅ‚ugich lotach przygaszane jest Å›wiatÅ‚o, a jeÅ›li akurat jest na zewnÄ…trz jasno nakazane jest zasÅ‚oniÄ™cie rolet, żeby ludzie mogli sobie pospać, jeÅ›li majÄ… takÄ… ochotÄ™. Panu góralowi spod okna ta zasada siÄ™ nie spodobaÅ‚a – stwierdziÅ‚, że jest dzieÅ„, wiÄ™c ma być jasno, i odsÅ‚aniaÅ‚ upracie zasÅ‚onkÄ™ swojÄ… i tych w najbliższej okolicy, czyli przy siedzeniach za nim i przed nim. Najpierw przyszÅ‚a jedna stewardessa, zasÅ‚oniÅ‚a, opieprzyÅ‚a, poszÅ‚a. Pan odsÅ‚oniÅ‚. Później to samo druga stewardessa i trzecia. W miÄ™dzyczasie pan krzyczaÅ‚ różne hasÅ‚a, np. że jemu należy siÄ™ szacunek, bo on wyemigrowaÅ‚ z Polski w latach 70tych i mu byÅ‚o ciężko.

Czwarta stewardessa chciaÅ‚a wziąć ich na sposób – zagadaÅ‚a do tego mniej awanturnego: „Niech pan pogada z kolegÄ… uspokoi go, ja przyniosÄ™ kawy, napijecie siÄ™ panowie.” I ta kawa to byÅ‚ bÅ‚Ä…d. KawÄ™ pan krewki rozlaÅ‚ przez swojÄ… żywÄ… gestykulacjÄ™, pan spokojniejszy za to oberwaÅ‚ po twarzy (bo to on trzymaÅ‚ kawy), a pan agresywny i w tym momencie oblany gorÄ…cÄ… kawÄ… wkurzyÅ‚ siÄ™ i poszedÅ‚ na tournee po samolocie. Nie widziaÅ‚em co siÄ™ dziaÅ‚o dalej, bo plebs z klasy ekonomicznej nie może widzieć co jest „u tych lepszych” (zasÅ‚onki), ale po dÅ‚uższej chwili pan wyszedÅ‚ przejÅ›ciem po drugiej stronie samolotu, a za nim wianuszek stewardess próbujÄ…cych namówić go do powrotu na miejsce. Pan dalej realizowaÅ‚ swojÄ… agendÄ™ walki o dostÄ™p do sÅ‚oÅ„ca dla każdego – z przejÅ›cia próbowaÅ‚ siÄ™gać do okien, co z racji odlegÅ‚oÅ›ci koÅ„czyÅ‚o siÄ™ waleniem ludzi po gÅ‚owach. Szefowa stewardess zÅ‚apaÅ‚a go za ramiÄ™, górol siÄ™ odwinÄ…Å‚ i stewardessa dostaÅ‚a po twarzy (nie jestem pewien czy celowo, ale fakt jest faktem). W tym momencie personel pokÅ‚adowy skapitulowaÅ‚ i poprosili o pomoc pasażerów.

Do pomocy podbiegÅ‚o kilku panów siedzÄ…cych najbliżej – w ~szeÅ›ciu udaÅ‚o im siÄ™ poÅ‚ożyć go na ziemi, ale pojawiÅ‚ sie problem „co dalej”. Jako że byÅ‚ to stary samolot, miaÅ‚ do pokÅ‚adowego audio sÅ‚uchawki starego typu – przypominajÄ…ce stetoskop, z grubej, elastycznej gumy. Pan zostaÅ‚ zwiÄ…zany sÅ‚uchawkami. Później stewardessy przyniosÅ‚y jeszcze przedÅ‚użacze pasów bezpieczeÅ„stwa.

I tak pan sobie leżaÅ‚, od czasu do czasu ryczÄ…c i wierzgajÄ…c, trzymany przez czterech rosÅ‚ych chÅ‚opa (w mniej osób by go nie utrzymali). GdzieÅ› w tym momencie kapitan poinformowaÅ‚, że lecimy na lotnisko w Keflaviku (Islandia) wysadzić tego pana – jako że byliÅ›my idealnie na poÅ‚udnie od Keflaviku, mieliÅ›my jakÄ…Å› godzinÄ™ lotu na miejsce. „Objazd” by na pewno mniej siÄ™ dÅ‚użyÅ‚, gdyby nie fakt, że skrÄ™powanemu panu puÅ›ciÅ‚y zwieracze, i atmosfera zrobiÅ‚a siÄ™ w okolicy nieznoÅ›na – stewardessy rozdawaÅ‚y chusteczki, żeby zatkać sobie nos.

W koÅ„cu dolecieliÅ›my i czekaÅ‚o nas pół godziny postoju na pÅ‚ycie. W miÄ™dzyczasie przypomniaÅ‚o mi siÄ™, że ten pan zdajÄ™ siÄ™ miaÅ‚ ze sobÄ… psa, co zgÅ‚osiÅ‚em obsÅ‚udze ku rozwadze – później siÄ™ to potwierdziÅ‚o, ale pies nie zostaÅ‚ eksmitowany z pojazdu. Po jakimÅ› czasie przyjechali policjanci lokaln i zgarnÄ™li polonusa. Drugi narÄ…bany pan do tej pory siedziaÅ‚ cicho i by mu siÄ™ upiekÅ‚o, ale z niewiadomych przyczyn zaczÄ…Å‚ coÅ› klnąć pod nosem, późnej i nie tylko pod nosem, a gwoździem do trumny staÅ‚y siÄ™ bluzgi stanowiÄ…ce odpowiedź na pytanie stewardessy „Co, może pan też chce wysiąść jak kolega?”

Lżejsi o dwóch pasażerów polecieliÅ›my w kierunku portu docelowego. Później zaczęły siÄ™ formalnoÅ›ci – spisywanie zeznaÅ„, pytania kto w razie czego bÄ™dzie Å›wiadkiem itp, i na dobrÄ… sprawÄ™ na tym siÄ™ wszystko skoÅ„czyÅ‚o. DolecieliÅ›my do Warszawy z kilkugodzinym opóźnieniem, a pies podróżujÄ…cy w luku, jak sie kilka miesiÄ™cy później z TV dowiedziaÅ‚em, trafiÅ‚ do psiego hotelu, w którym przynajmniej przez dÅ‚ugi czas przebywaÅ‚, bo wÅ‚aÅ›ciciel nie pokwapiÅ‚ siÄ™ go odebrać.

Jeszcze na wspomnienie zasÅ‚uguje pani, która siedziaÅ‚a obok mnie – przez caÅ‚y czas komentowaÅ‚a sytuacjÄ™, na coraz dziwniejsze sposoby:

  1. Najpierw żartowała, że pan tylko chce się przewietrzyć dlatego otwiera wszystkim zasłonki okien.
  2. Jak pan już leżał, stwierdziła że trzymanie go tak na ziemi to zbyt brutalne traktowanie.
  3. Jak się stewardessa spytała czy poda nazwisko, żeby w razie czego być świadkiem, to nie, właśnie dlatego, że pan był źle potraktowany.
  4. Później poczuła się mocna i zaczęła nadawać, żeby tego drugiego, spokojnego, też wysadzić (pomimo że w danym momencie, jak i przez cały czas aż do momentu wysadzania jego kolegi, siedział grzecznie).
  5. Nagle ogarnęło ją objawienie, że co by było, gdyby pasażerowie nie pomogli.

Tak w skrócie wyglÄ…daÅ‚a sytuacja. RzeczÄ…, która mnie zaszokowaÅ‚a, byÅ‚o to, że kilka osób ze zÅ‚ymi zamiarami jest w stanie kompletnie zdemolować samolot (a gdyby siÄ™ postarać, to pewnie i doprowadzić do dekompresji) zanim ktokolwiek bÄ™dzie w stanie cokolwiek zrobić – nie byÅ‚o żadnego „ukrytego pasażera”, żadnego paralizatora, gazu pieprzowego (no dobra, to w zamkniÄ™tym Å›rodowisku mogÄ™ zrozumieć), caÅ‚a obsÅ‚uga to kobiety, a nawet po wszystkim nie ma czym szkodnikowi zwiÄ…zać rÄ…k – żadnych plastykowych trytytytek, nie mówiÄ…c już o kajdankach.

Życzymy miłego lotu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.