Archiwa tagu: internet

Sklepy internetowe do poprawki

Nasz biznes internetowy musi się jeszcze dużo nauczyć. Do tej pory miałem raczej pozytywne wrażenia w kwestii kupowania przez internet, ale mocno się to zmieniło po wczorajszych próbach.

Chciałem zamówić laptopa – niedrogi model, do prac biurowych. Znalazłem coś, co ma niezłe parametry i przy okazji nie wygląda jak deska klozetowa, zacząłem też poszukiwania sklepu, w którym bym chciał go zamówić. Korzystałem z Ceneo, które również do tej pory mnie nie zawodziło. Wybrałem sklep – może nie najtańszy, ale „z renomą” – wydając już trochę większe pieniądze ine chciałem ryzykować. Towar oczywiście dostępny, zamawiam, potwierdzam, dostaję info „proszę przelać pieniądze” co też uczyniłem. Dwie godziny później telefon – no niestety nie mamy pana laptopa i co nam pan zrobi. To znaczy mieli, ale „przed chwilą się sprzedał”. Pieniądze oddadzą jak tylko dojdą na ich konto – tutaj całe szczęście zdążyłem jeszcze anulować przelew.

Drugie podejście. Również „renomowany sklep” – duża sieć sklepów stacjonarnych, reklamują się w TV. Mają towar, klikam zamówienie, z wygody płatność przelewem, wybieram adres dostawy i… błąd. „Wybrany sposób dostawy jest niedostępny”. Zastanawiam się co ja takiego wybrałem trudnego w realizacji, i jakie mam alternatywy – generalnie nie mam żadnej, bo mogę odebrać osobiście w jednym ze sklepów, ale najbliższy jest jakieś 100 km od mojego miejsca zamieszkania. Trudno, idziemy dalej.

Trzecie podejście. Mniejszy sklep, nie znam, ale ma na stronie jak byk „towar dostępny, ilość sztuk w magazynie: 1”. Klikam, za pobraniem, od razu napisałem maila, żeby potwierdzili szybko czy mają na stanie. Pół godziny później odpowiedź „towar który Pan zamówił jest na zamówienie, przewidywany czas oczekiwania to 14 dni, nie posiadamy na stanie tego HP w chwili obecnej.” Na stronie internetowej informacja nagle magicznie zmieniła się na „niedostępny, ilość sztuk 0.” Grzecznie poprosiłem o anulowanie zamówienia i jedziem dalej.

Kolejne kilka podejść było bardzo krótkich: klikam w Ceneo na link do sklepu, tam komunikat „podany adres jest niepoprawny” – szybkie wpisanie kodu laptoka do wyszukiwarki pokazywało, że komputera nie na w ogóle w katalogu sklepu. I tak w przynajmniej pięciu sklepach.

Kolejne podejście, nie wiem już które: wygóglałem sklep, duży, ja nie znałem ale „znajomy znajomego” kupował i nie odradzał, więc czemu nie – tym razem odbiór osobisty w sklepie. Na stronie „dostępne”, ale w „uwagach” jest info „Podany termin jest orientacyjnym czasem realizacji zamówienia, który może się zmienić w zależności od bieżącej dostępności produktu u naszych dostawców” – czyli generalnie „opóźnienie może się zwiększyć lub zmniejszyć”, towaru nie mają na stanie tylko robią refakturowanie. Nadziei wielkiej nie miałem, co potwierdziło się po kilku godzinach – „sorry, ale nie mamy, cholera wie kiedy będzie”.

Właśnie jestem w trakcie oczekiwania na informację ze sklepu, który ma „ponad 10 sztuk” – zobaczymy jak to będzie.

Podsumowując: branża sklepów internetowych ma jeszcze dużo pracy przed sobą, żeby działało to sensownie i nie zrażało ludzi. Rozumiem, że można nie mieć czegoś na stanie, ale w takiej sytuacji oczekują tej informacji przed złożeniem zamówienia, a nie 2 godziny po. Rozumiem, że część firm jest tylko interfejsami do katalogu Action czy innych hurtowników, ale jeśli tak, to trzeba mieć aktualne informacje o dostępności. Bez tego cały ten biznes jest o kant d… potłuc.

Internet w telewizorze

Poczułem, że żyję w XXI wieku, jak się okazało, że przewidziałem za mało gniazdek ethernetowych w miejscu, gdzie stoi telewizor. Planowałem tylko dla komputera MediaCenter, a tymczasem jeszcze doszło PS2, Blu-Ray, a przede wszystkim – telewizor. Uważałem to za niegroźne dziwactwo, te całe „widgety” w telewizorze – no niby fajnie mieć YouTube (modne są ostatnio YouTube Parties – więc taka opcja jest w sam raz). Z drugiej strony, wpisywanie czegokolwiek bez normalnej klawiatury, jedynie stukając pilotem tak, jak kilka lat temu stukało się SMSy, to mordęga (okazało się też, że z niewiadomych przyczyn w telewizorze nie wyszukują się niektóre filmy, które bez problemu znajduję przez komputer). No i jak wspomniałem, mam podpięty komputer MediaCenter, więc Internet w telewizorze służył jedynie do aktualizacji jego oprogramowania.

Razem z którąś aktualizacją softu telewizora przyszło kilka „łidżetów”, które – to mnie zaskoczyło – okazały się przydatne. Były to programiki do puszczania filmów dostępnych w Internecie – Ipla i pseudo-VOD TVP (pseudo, bo z VOD ma to tyle samo wspólnego co YouTube – ot, filmiki które można oglądać on-line).

Oglądałem sobie jedną z polskich produkcji serialowych, ściągając ją z Internetu, aż doszedłem do końca pierwszej serii (nie, nie było to „M jak Miłość”). Byłem na głodzie, na torrentach prawie żadnych źródeł, i z ciekawości zerknąłem na „VOD.TVP” – i znalazłem tam mój serial, dostępny natychmiast, i to w dużo lepszej jakości niż to, co było na torrentach. Tak więc – do czegoś może się ten Internet w telewizorze przydać, a gdyby jeszcze była jakaś ludzka klawiatura do tego…

Interpolityka

Znawstwo polityki w wydaniu internetowym (a szczególnie – blogowo-portalospołecznościowym) mnie rozbraja. Już dawno straciłem jakąkolwiek ochotę na wdawanie się w dyskusje. Już nawet nie chodzi o orientację w temacie, czy o różnice poglądów (które szanuję, o ile jest to faktycznie kwestia światopoglądowa, a nie doktrynalna) – a raczej o zdolność wymiany poglądów na poziomie późnej piaskownicy. Cała debata odbywa polega na przerzucaniu się mądrościami w stylu „Wy nie robicie tego czego TVN24 nie kazała zrobić”

Przykład? Przed chwilą zajrzałem na fejsbukowy fan-page, który – jak zrozumiałem – miał grupować ludzi zachęcających PO do pozytywnego działania. I kto tam jest? 90% wypowiedzi to ewidentnie ludzie pro-PiSowscy, wyrażający swoje frustracje poprzez patrzenie z góry na innych, najwyraźniej „gorszych”. Tu dochodzą też oczywiście komentarze ukazujące orientację w sytuacji politycznej kraju na poziomie nagłówków z „Faktu”, ale to już zupełnie inna kwestia.

Przejrzałem sporo wpisów na tym fan-page’u, i chciałem zacytować wypowiedzi obu stron, pokazujące negatywne wypowiedzi, ale serio, nie byłem w stanie znaleźć, ze względu na przeładowanie pro-platformerskiej strony wypowiedziami stronników PiS. Znalazłem o PO: „lemingi”, kapitalizowanie liter „PO” w każdym słowie („POpaprańcy”), robienie dramatu z podwyżki VAT o 1%, dialektyczne dyskusje nt. czy PO jest liberalna a czy PiS socjalistyczne…

Żeby nie było, że jadę po „pisowcach” – w drugą stronę to na pewno też działa. Aczkolwiek… PiS nie daje nawet żadnej szansy na skomentowanie ich działań politycznych, bo działalność partii ogranicza się do okolic Smoleńska i Krzyża, a oceny rządów Kaczyńskich są idealizowane ponad zdrowy rozsądek.

(chciałem napisać notkę o Wojnie Krzyżowej, ale jak czytam – a to by było niezbędne do stosownego przygotowania tematu – o tym temacie to mną telepie, więc chyba sobie daruję)

Hakerzy URLi

Od kilku dni we wszystkich mediach szeroko komentowana jest sprawa wycieku dużej ilości CV i listów motywacyjnych z programu stażowego banku Pekao S. A. Sprawa została omówiona przez blog WebFan, AntyWeb opisał reakcję PeKaO na całą sprawę, a VaGla przeanalizował sprawę od strony odpowiedzialności – tak więc chyba nie trzeba więcej dodawać.

Przy jej okazji tej sprawy, opublikowana została wypowiedź pana Arkadiusza Mierzwy, dyrektora biura prasowego Pekao, który zapowiadał przekazanie Policji adresów IP osób, które pobierały CV. Osoby te miały by zostać pociągnięte do odpowiedzialności karnej, gdyż wykorzystali błąd informatyków i bezprawnie ściągali na swoje komputery prywatne dane z serwera banku PEKAO SA. Ten sam pan powiedział, że dane były ukryte, gdyż trzeba było przecież specjalnie wstukać określony adres.

Pomijając wszystkie inne kwestie związane z brakiem zabezpieczeń, przychodzi mi do głowy inne pytanie – czy otwarcie jakiegokolwiek URLa może być traktowane jako włamanie?

Do sprawy bezpieczeństwa można podchodzić jak pan z Pekao, dla którego katalog, do którego nie ma linku, jest zabezpieczeniem – klasyczny przykład security through obscurity. Założenie, że takie działanie zapewnia „bezpieczeństwo”, jest błędne, z wielu powodów. Pan Mierzwa doszedł do wniosku, że pomysłowość internautów doprowadziła do odkrycia „schowanych” katalogów (błędny wniosek, ale o tym później) – tak więc jeśli ktokolwiek miał w którymkolwiek momencie projektowania/konfigurowania aplikacji na myśli bezpieczeństwo, wiedziałby, że prędzej czy później ktoś spróbuje wpisać adres ze zmienionym ID, spróbuje wylistować katalog, czy poszuka katalogów „tmp”.

W podobnej atmosferze rozegrała się „afera” wycieku raportu kwartalnego spółki Intentia International, który to raport został omówiony przez agencję Reuters jeszcze przed jego oficjalnym opublikowaniem. Oczywiście raport był niezabezpieczony, a jedynie „niepodlinkowany”. Intentia oskarżyła Reutersa o stosowanie hackingu w celu wykradnięcia tajnych danych. Widać ostatnio dużo łatwiej jest zostać hakerem niż kiedyś – wystarczy zmienić „raport_kwartalny_2” na „raport_kwartalny_3” w pasku przeglądarki. Dziwne tylko, że Intentia nie wstydziła się chwalić wszystkim, że przechowuje niezabezpieczone dane.

Ale w sprawie Pekao sprawa była jeszcze prostsza. Nikt nie musiał „hakować URLi”. Glucio, osoba która odkryła sprawę i ją trochę nagłośniła, wcale nie kombinowała z adresami. Otóż Glucio, w celach rozrywkowych, szukał w Google osób o takim samym jak on nazwisku – przypadek chciał, że takie nazwisko miała jedna z osób, która przesłała swoje CV do programu stażowego Pekao. Jeśli wejście na stronę znalezioną przez wyszukiwarkę wg. przedstawicieli Pekao jest przestępstwem, to jest to świetny sposób na nielubianych znajomych i wrednych szefów. Wystarczy podrzucić takiej osobie link do jakiegoś CV, najlepiej jeszcze zakryć link przez jakiegoś skracacza URLi, i już, kłopoty „wroga” murowane.

Jakim cudem GoogleBot trafił na strony, do których podobno nie było linków? Prawdopodobnie któryś z programistów projektu miał Google Toolbar, który przekazuje dane do wyszukiwarki – co pokazuje, że musieli być świadomi, że można wyświetlić listing katalogu (na razie teorie o włamaniu pomijam jako niepotwierdzone). W jakim świetle to stawia oskarżenia pana Mierzwy? Zastosował on spychologię, ale najwyraźniej oskarżył nie tych co trzeba – powinien zapowiedzieć podanie do sądu robaka Google’a.

W takich sytuacjach pojawia się kilka pytań. Na przykład, czym wpisanie adresu http://example.com/tajne_dane/ różni się od wpisania samego http://example.com/, i trafienia tam na tajne dane, „ukryte”? W podobnych sytuacjach kilka razy słyszałem dziwne „analogie” i porównania do sytuacji, kiedy to ktoś nie zamknie drzwi od domu na klucz, a ktoś obcy skorzysta z tego i wejdzie do środka. Ciężko strony WWW ciężko traktować jak „dom” – do obejrzenia strony (a przynajmniej tej niezabezpieczonej hasłem) nie trzeba „zaproszenia”. Jeśli już bym się silił na jakieś porównanie, to prędzej bym porównał tą sytuację do prób otwierania drzwi sklepów lub biur, ale chyba wchodzenie do sklepu bez zaproszenia nie jest ani zakazane ani naganne moralnie. Ale nawet co do domów sprawa wygląda ciekawie. Otóż według prawa, aby doszło do włamania, drzwi muszą być zabezpieczone zamkiem, i to takim, który stanowi faktyczne zabezpieczenie, a nie tylko symboliczne – klamka czy dostępny od zewnątrz „haczyk” nie jest takim zabezpieczeniem:

Podstawową istotą włamania jest wtargnięcie sprawcy do zamkniętego pomieszczenia, przez usunięcie przy użyciu siły fizycznej przeszkody zamykającej dostęp do danego pomieszczenia. Pomieszczenie musi być zamknięte, tj. w taki sposób zabezpieczone przed wtargnięciem osób powołanych by normalne wejście było niemożliwe.
Usunięcie takiej przeszkody jest wyraźnym obejściem woli właściciela pomieszczenia niedopuszczenia osoby trzeciej do tegoż pomieszczenia. Zaznaczyć tu należy, iż wola ta musi być w poważny sposób wyrażona. Zamknięcie pomieszczenia na zwykły haczyk, który bez większej trudności każdy może odsunąć czy też zwykłą klamkę bez użycia klucza nie może być traktowane jako zamknięcie pomieszczenia i w takich wypadkach wejścia doń sprawcy i dokonanie kradzieży nie można traktować jako włamania.

(Wyrok SN z 24 kwietnia 1958 r., IV KRN 170/58.)

Poszukiwanie niezabezpieczonych, „tajnych” katalogów, na chybił-trafił, czy też mając jakieś wskazówki, to jedna strona problemu. Druga, to „ataki”, które przeprowadza się teoretycznie na formularze (np. logowania), a poprzez błędną ich konstrukcję (tj. akceptowanie parametrów GET), możliwe jest zrobienie tego po prostu przez wpisanie odpowiedniego URLa. W ten sposób można wykonywać m. in. ataki SQL-injection. Na ten temat można znaleźć w Internecie kilka historii. Na przykład znany jest przypadek Mateusza, który odkrył błąd w oprogramowaniu pewnej firmy informatycznej (prawdopodobnie CMS, ale nie zostało to nigdzie jasno napisane), z którego korzystało wiele firm. Błąd ten pozwalał w prosty sposób uzyskać dostęp do konta dowolnego użytkownika – wystarczyło wpisać w formularzu logowania ' or 1=1 --. Jeśli dodatkowo formularz akceptował parametry GET, można było to wpisać w pasku adresu. Mateusz poinformował o błędzie firmę programistyczną oraz jej klientów, z propozycją zajęcia się poprawą tego błędu, za co dostał nagrodę w postaci aresztowania i oskarżenia o wymuszenie rozbójnicze (!). Sprawa jest długa i zawiła, została dokładnie opisana przez zainteresowanego, i ciągnie się od 1,5 roku. Rzecz w tym, że prawnicy analizujący tą sprawę, a także poproszony przez prokuraturę o opinię rzeczoznawca, doszli do wniosku, że w tym przypadku nie doszło do żadnego przestępstwa. Specjaliści doszli do wniosku, że takie zabezpieczenie to żadne zabezpieczenie (dosłownie!), więc nie można mówić o omijaniu zabezpieczenia, a co dopiero jego przełamywaniu.

Kwestia różnicy między omijaniem a przełamywaniem zabezpieczenia w kontekście systemów informatycznych jest dla mnie bardzo niejasna. Co nieco mówią na ten temat dwa cytaty:

Reasumując, o popełnieniu przestępstwa określonego w art. 267 par 1 kk decyduje sposób uzyskania zastrzeżonej informacji, nie zaś samo jej uzyskanie. Jeżeli następuje to bez przełamywania zabezpieczeń – przestępstwa nie ma. Jeżeli sprawca wykorzystuje dziurę w konfiguracji lub oprogramowaniu systemowym po to, by uzyskać znajdującą się w systemie informację – nie można mu nawet przypisać usiłowania przestępstwa, o którym mówi art. 267 par 1 kk. Jeżeli wykorzystanie słabości systemu nie wymaga od hackera ingerencji w zapis na komputerowym nośniku informacji lub korzystania ze specjalnego oprogramowania – zachowanie takie w ogóle nie jest karalne.

(dr Andrzej Adamski, „Prawo karne komputerowe” (str.53), na temat art. 267 kk)

Nie można natomiast uznać za przełamanie zabezpieczenia obejścia mechanizmów lub procedur postępowania uniemożliwiających zapoznanie się z informacją osób nieuprawnionych. Przełamanie zabezpieczenia następuje wyłącznie wówczas, gdy sprawca swoim działaniem wpływa na funkcjonowanie tego zabezpieczenia. Jeżeli istnieje taki sposób dostępu do informacji, który nie został objęty szczególnym zabezpieczeniem, to skorzystanie z tego sposobu nie stanowi realizacji znamion z art. 267 § 1, choćby nawet osobie zapoznającej się z informacjami wiadoma była wola ich zabezpieczenia przed osobami postronnymi.

(Włodzimierz Wróbel – „Komentarz do art. 267 kodeksu karnego”, „Kodeks karny. Część szczególna. Tom II. Komentarz do art. 117-277 k.k.”, Zakamycze 2006)

Z powyższych informacji wynika, że jeśli ktoś ma zbyt wyluzowane podejście do technik bezpieczeństwa, to to jest to tylko i wyłącznie jego wina jeśli coś „wycieknie”. Jeśli SQL injection, który jest już dosyć aktywnym atakiem, w pewnym, dosyć szerokim kontekście, nie może zostać uznany za przestępstwo, to co myśleć o wejściu na wyguglany adres?

WebStarFestival, czyli klika daje sobie nagrody

Drogą okrężną (info na IRCu -> pierwsza strona gazeta.pl -> artykuł o twórcy nasza-klasa) trafiłem na stronę nagród „WebStarFestival”. W polskim webie siedzę dosyć głęboko, a do tej pory nie słyszałem o tych nagrodach, przyznawanych corocznie od 2005 roku – coś mi się kołacze po głowie, że pierwszą edycję reklamowały billboardy, ale nie jestem pewien.

„Webstarfestival to najbardziej prestiżowy konkurs na najlepsze strony w polskim internecie” – Gazeta Wyborcza, 1 grudnia 2006.

Powyższy cytat, kosztowne reklamy i niezbyt duży zasięg nagród zapaliły żaróweczkę ostrzegawczą. Nic to, ale starając się być otwarty na różne zjawiska, których być może nie zauważałem, zacząłem przeglądać stronkę.

Na dole strony znajduje się, może niezbyt długa lista partnerów, ale za to takich, którzy dysponują dużą gotówką (gazeta.pl, onet.pl, o2.pl, Rzeczpospolita, pkt.pl, NASK, kilka sieci reklamowych i firm związanych z PR). Ale to też jeszcze może nic nie znaczyć – ot, duzi sponsorzy, nie przy tym jednym konkursie.

Pora przejść do przeglądania serwisów, którym przyznano statuetkę.  Nagrody przyznawane są w kilku kategoriach – od sklepów internetowych i stron firmowych, przez administrację publiczną, do blogów. Z aktualnych nagród kilka przyciągnęło moją uwagę.

W czasie oglądania nagrodzonych i wyróżnionych zauważyłem, że znaczna część to serwisy należące do „patronów” konkursu. Przykładowo do grupy onet należy dziecko.onet.pl (wyróżnienie w kategorii „Dziecko i Rodzina”), portalwiedzy.onet.pl (wyróżnienie w kategorii „Edukacja”), Zumi.pl (nagroda w kategorii „Nowe strony”), kobieta.onet.pl (wyróżnienie w kategorii „Odzież, Moda i Uroda”), a także serwis „niemowle.onet.pl” zakamuflowane pod nazwą pampers.pl („Webstar Internautów” w kategorii „Dziecko i rodzina”). Jeszcze więcej nagród dostały „dzieła” Agory: GazetaDom.pl (nagroda – „Dom i Ogród”), eDziecko.pl (nagroda – „Dziecko i Rodzina”), plotek.pl (nagroda – „Kultura i Rozrywka”), GazetaWyborcza.pl (nagroda – „Media”), sport.pl (wyróżnienie – „Nowa strona WWW”), groszki.pl (wyróżnienie – „Odzież, Moda i Uroda), blox.pl (wyróżnienie – „Społeczność”), sport.pl (nagroda – „Sport i Rekreacja”), gazetapraca.pl (wyróżnienie – „Usługi Profesjonalne), wiadomosci.gazeta.pl (nagroda – „Wiadomości i Informacje”). Agora dostała też nagrody „Webstar Creative” w kategoriach „Zintegrowana kategoria reklamowa”, „Banner/Display”, „Tekst/Copywriting”, „Web” i „Animacja & Gra”. Sporo, prawda?

Pomijam fakt, że część z powyższych serwisów jest wtórna (na przykład plotek.pl, który pojawił się  jako reakcja na popularność Pudelka i okolic) , pomijam już nawet fakt, czy te serwisy zasługują na te nagrody – bo niektóre są faktycznie wartościowe. Ale żeby zupełnie przypadkiem tyle serwisów należących do firm sponsorujących…?

Sytuację częściowo wyjaśnił przegląd reszty pozycji z menu strony. Otóż żeby w ogóle być branym pod uwagę w konkursie, trzeba za to zapłacić – promocyjna cena to jedyne 995 zł + VAT. Za wyznaczenie kategorii preferowanej (cokolwiek by to znaczyło) trzeba zapłacić dodatkowo 197 zł + VAT.

Nagrody przyznają członkowie Akademii Internetu. Członkowie AI stają się członkami AI będąc laureatem Webstar, albo przez mianowanie przez pozostałych członków. Kto jest kim i kiedy się nim stał – nie da się stwierdzić z ich stronki, nie da się wykluczyć możliwości, że wśród laureatów są strony tworzone przez członków AI.

Może jeszcze wyjaśnię czym jest „Webstar internautów”. Otóż jest to nagroda, która jest przyznawana w danej kategorii przez internautów w głosowaniu. Oczywiście nie można głosować na ulubione serwisy, a jedynie na jeden z 5-ciu, które wybrali jurorzy.

Ach, zapomniałbym o jeszcze jednej pozycji w menu strony. Otóż jest tam informacja, że za niewygórowaną cenę 1495 zł + VAT można się zapisać na jednodniowe, konkretnie ośmiogodzinne (z przerwą na lunch) warsztaty z Mind Mapping. Jacyś chętni?

Słowem podsumowania: całość wygląda na nagrody wymyślane i przyznawane wewnątrz kliki, która organizuje co roku szopkę z głosowaniem a później na dużej „Gali” wszyscy dotykają się nawzajem siusiakami przyznając nagrody.

Czego człowiek szuka w sieci

Z ciekawszych rzeczy, jakie znajomi znajdują w swoich logach odwiedzin – słowa kluczowe wyszukiwania, po których ludzie trafiali na ich strony:

  •  jak+obrócić+ekran+w+pda (ktoś ma duże PDA?)
  • inurl:”0day”+-html+-css+-htm+-php+-js+-ct (to jakiś haxx0r)
  • nie+slysze+dzwieku+jak+przychodzi+mi+wiadomosc+na+gadu-gadu (porady lekarskie piętro wyżej)
  • telefon+komórkowy+++za grożenia+planety
  • jak sprawdzic czy byl sciagany film
  • serwer niezale%C5%BCny definicja
  • sexs+w+nocy (Wyniki: serwis dla wstydliwych)
  • kładzenie gładzi szpachlowej
  • jak sie pisze oświadczenie
  • czy+iphone+dziala+w+polsce?
  • astalavista baby tłumaczenie
  • blog o tamagotchi (a o czym tu blogować?)
  • cycki 40d (wymagający klient)
  • objaw czwarty (?)
  • takie se rozne
  • reklamy gładzi szpachlowej
  • na indianina
  • pracoholizm wady i zalety
  • ile czasu rodzi sie tamagotchi?
  • padło gadu
  • program na komputer typu tamagochi
  • jak+spamować (widać ktoś planuje biznes uruchomić)
  • jak się rodzi drugi tamagotchi
  • jak skonfigurowac kompa
  • GADŻETY DO PRANIA ZIOŁA (można to opacznie zrozumieć…)
  • precz z kaczkami
  • jaki jest kod na telewizor do tamagotchi
  • tamagotchi -kolor ma znaczenie
  • popsucie informatyki
  • jak może porozumiec sie komputer z telefonem
  • wodzik kiedy może się zepsuć
  • restartowac komputer definicja
  • JAK KUPIĆ TAMAGOTCHI
  • tamagotchi 4 tylko w kwiatki innych nie (to może być tytuł nowego programu Mumio, po „Lutownica ale nie pistoletowa tylko taka zwykła kolba”)
  • ja yet NO I CHUJ
  • odwazne filmy
  • nalewki cytaty
  • wycieczka+do+czarnobyla
  • poradniki+jak+hakowac+ludzi+owntibia
  • noz+w+glowie (ja z nożem w głowie bym się zajmował innymi rzeczami, a nie googlaniem)
  • co mówić chłopakowi podczas seksu (brak inwencji?)
  • pułapki na myszy