Demagogia, czyli jak liczyć, żeby wyszło na nasze

Z dzisiejszego artykułu w Gazecie Prawnej pt. „Kosztowny niewypał z elektroniczną bransoletą„:

URZĄDZENIA SYSTEMU DOZORU elektronicznego kosztowały 22 mln zł. Ale z tzw. bransoletek skorzystały tylko 223 osoby. Zamiast oszczędzać, państwo płaci 100 tys. zł na skazanego!

Jeśli tak – to ja przebijam. Stadion narodowy kosztował już pewnie z 200 mln zł (planowany całkowity koszt to ok. 1,5 mld zł), skorzystało z niego jak na razie 0 widzów, to znaczy że stadion to koszt nieskończoność zł na widza!

Według informacji z tego samego artykułu, miesięczny koszt operacyjny to 750 tys. zł. Dzieląc to na aktualnych 223 skazanych korzystających z systemu, wychodzi ok 3,4 tys. zł miesięcznie – w porównaniu do pięciu tysięcy na zwykłego więżnia, to jest już zysk. Zapewne przy zwiększeniu ilości więźniów z „obrączkami” koszt na osobę będzie się rozkładał jeszcze korzystniej. A że jest koszt wejścia… zawsze jest. Im dłużej to będzie działało, tym sensowniejszy będzie wynik finansowy.

Można się przyczepić, że długo to trwało, że ten wspomniany koszt wejścia jest zbyt duży (ale czy na stworzenie dużego systemu tej klasy 22 mln zł to faktycznie tak dużo?), ale takie wyliczenia są po prostu durne.

Kosztowny niewypał z elektroniczną bransoletą

Priorytety medialne

Kolejna choroba w Polsce: media, które mają dziwne priorytety. Tusk pojechał w podróż po krajach Azji południowo-wschodniej, co może sporo dać w kwestii wymiany handlowej. Jakkolwiek mamy długą historię pozytywnej współpracy gospodarczej z Indiami czy Wietnamem, ostatnio się nieco w tej kwestii zapuściliśmy. I co? W „Faktach TVN” materiał o tym jakim samochodem jechała delegacja rządowa. Już w „Dzień dobry TVN” materiał był bardziej merytoryczny – rozmowa o faktycznych potencjalnych korzyściach z wyprawy, ale nagłówek był już typowy – „Egzotyczna wyprawa Tuska” (czy coś takiego), podkreślający tylko nagonkę na wyjazdy zagraniczne polskich delegacji, rozpoczętą przy okazji wyjazdu do Ameryki Południowej (która nota bene żadnych efektów, poza kurtuazyjnymi, nie miała).

W gazetach na temat wyjazdu – nic, albo prawie nic. Wiadomości w telewizji publicznej oglądam rzadko, więc nie mam porównania, ale poziom stronniczości doboru informacji skutecznie mnie zniechęcił do oglądania ich programów informacyjnych.

Interpolityka

Znawstwo polityki w wydaniu internetowym (a szczególnie – blogowo-portalospołecznościowym) mnie rozbraja. Już dawno straciłem jakąkolwiek ochotę na wdawanie się w dyskusje. Już nawet nie chodzi o orientację w temacie, czy o różnice poglądów (które szanuję, o ile jest to faktycznie kwestia światopoglądowa, a nie doktrynalna) – a raczej o zdolność wymiany poglądów na poziomie późnej piaskownicy. Cała debata odbywa polega na przerzucaniu się mądrościami w stylu „Wy nie robicie tego czego TVN24 nie kazała zrobić”

Przykład? Przed chwilą zajrzałem na fejsbukowy fan-page, który – jak zrozumiałem – miał grupować ludzi zachęcających PO do pozytywnego działania. I kto tam jest? 90% wypowiedzi to ewidentnie ludzie pro-PiSowscy, wyrażający swoje frustracje poprzez patrzenie z góry na innych, najwyraźniej „gorszych”. Tu dochodzą też oczywiście komentarze ukazujące orientację w sytuacji politycznej kraju na poziomie nagłówków z „Faktu”, ale to już zupełnie inna kwestia.

Przejrzałem sporo wpisów na tym fan-page’u, i chciałem zacytować wypowiedzi obu stron, pokazujące negatywne wypowiedzi, ale serio, nie byłem w stanie znaleźć, ze względu na przeładowanie pro-platformerskiej strony wypowiedziami stronników PiS. Znalazłem o PO: „lemingi”, kapitalizowanie liter „PO” w każdym słowie („POpaprańcy”), robienie dramatu z podwyżki VAT o 1%, dialektyczne dyskusje nt. czy PO jest liberalna a czy PiS socjalistyczne…

Żeby nie było, że jadę po „pisowcach” – w drugą stronę to na pewno też działa. Aczkolwiek… PiS nie daje nawet żadnej szansy na skomentowanie ich działań politycznych, bo działalność partii ogranicza się do okolic Smoleńska i Krzyża, a oceny rządów Kaczyńskich są idealizowane ponad zdrowy rozsądek.

(chciałem napisać notkę o Wojnie Krzyżowej, ale jak czytam – a to by było niezbędne do stosownego przygotowania tematu – o tym temacie to mną telepie, więc chyba sobie daruję)