Archiwa kategorii: Osobiste

Dzisiaj w radio…

…znowu to samo.

W pracy gra sobie radio. Jakoś lepiej mi się słucha, jak nie mam głośników pół metra od siebie, więc wolę radio na drugim końcu pokoju, niż coś z mp3. Problem w tym, czego słuchać.

Któregoś razu było to zdaje się „radio plus” (nie jestem pewien). Dosyć często leciał u nich tekst „tylko u nas łagodne przeboje”. Bomba, można trochę tego posłuchać, ale po jakimś czasie szlag człowieka trafia od smętów. Miarka przebrała się pewnego jesiennego dnia. Padało, było zimno, cały dzień ciemno przez chmury. W radio jeden smęt. Drugi. Trzeci. Przy czwartym, o treści mniej więc „szaro, smutno i pada” nie wytrzymałem i zaordynowałem zmianę stacji.

Antyradio – fajnie, ale najwyraźniej współlokatorom nie pasuje za mocna muzyka, bo co ja przestawiałem radio to wytrzymywali góra tydzień. Fakt faktem, że muzyka w większości przypadków jest OK, ale współczesne polskie rockowe piosenki są monotonne strasznie (nie wszystkie, ale spora część). Do tego nie trawię Wojewódzkiego. „Śmieszne telefony” wychodziły im sensownie raz na 15 – a już szczytem beznadziei jest jak Wojewódzki z Figurskim przekrzykują się nawzajem. Plusem jest to, że przynajmniej zbyt często nie powtarzają piosenek.

„Radio pogoda złote przeboje”. Lubię starsze kawałki. Różne różniaste. Ale na „Pogodzie” dwa razy dziennie lecą te same piosenki. Wielki minus za „wesołe żarciki telefoniczne” w ich wydaniu. Tzw. „niezły numer” to rzeczy na poziomie piwnicy. Np. dzwoni do radia pani i prosi, żeby pan od żartów zadzwonił do jej męża i powiedział, że ktoś ukradł mu samochód, który dopiero co sobie kupił. Może to ja jakiś dziwny jestem, ale dla mnie to jest żenujące.

Eska. Muzyka definitywnie nie w moim stylu. Słucham różnych rzeczy, i część ‚hitów’ nawet może i mi się podoba, ale na Esce leciały one co dwie godziny definitywnie mi je obrzydzając. Do tego to, co mi się podobało to niewielki procent ogółu, więc odpada.

Vox. Klasyka, ale podobnie jak Pogoda – codziennie te same piosenki.

Obecnie nastawione jest radio Wawa. Dają samą polską muzyke – nawet znośnie to wychodzi. „Telefoniczne żarciki”, czyli Detektyw Inwektyw, nawet niezłe są. Jednego tylko nie rozumiem: dosyć często nadają piosenkę „Twoja Lorelei” kapeli z lat 80-tych „Kapitan Nemo”. Jest to w stylu „New Romantic”, czyli jedno z najgorszych wytworów ludzkiej myśli muzycznej. Jeśli ktoś bardzo chce, to tu jest osiołkowy link do teledysku (równie beznadziejny jak piosenka). Ale jak tylko przeżyję tą piosenkę, to daje radę.

Spać…

Poprzedniej nocy położyłem się spać ok. 3AM, przed 7 pobudka do pracy. Cały dzień chodziłem umierający, po pracy miałem różne rzeczy do zrobienia. Plan był taki, że zrobię te rzeczy, które mam do zrobienia poza domem, a później położę się na dwie godzinki spać, i znowu do pracy. Wyszło troszkę inaczej.

O 19 położyłem się do łóżka. Oczywiście chwilę później zaczęły się jakieś dyskusje SMSowe, więc usnąłem troszkę później. Obudziłem się o 1AM. Szybko policzyłem, że spałem mniej więcej tyle godzin, ile zazwyczaj śpię. I co teraz? Iść spać dalej, ryzykując przespanie, czy zająć się pracą, o 6:30 pójść się wykąpać, ubrać i … pójść do pracy? Natura rozwiązała ten problem za mnie – zaraz zaczęło mi się robić śpiąco 😉 Wtedy dostałem SMSa kolejnego, odpisałem. O 5:40 kolejny SMS, ale tylko przeczytałem i poszedłem spać, do 6:50, prawie spóźniając się do pracy.

Teraz, po przespaniu prawie 12 godzin, jestem nadzwyczaj dobrze się czujący. Mogę dzielnie realizować mój obywatelski obowiązek na rzecz obronności kraju.

Drogowcy

Samochodem jeżdżę od stycznia. Motorem – rok dłużej. Wydawałoby się, że przez rok człowiek może przeżyć wszystko, co „polskie drogi” mają do zaoferowania. Otóż nie. Prawdziwe przeżycia zaczęły się dopiero jak zacząłem jeździć samochodem. Wcześniej doświadczyłem tylko wrogości ludzi z „puszek” w stosunku do tych na motorach. Teraz doszła jeszcze świadomość głupoty – na motorze jakoś nie zwraca się na to uwagi, tylko cieszy się, że się uniknęło wpakowania w samochód, który wyjeżdża sobie beztrosko z podporządkowanej, bez żadnego śladu rozglądania się.

Przedwczoraj, jadąc dosyć późno Trasą Toruńską (dla nietutejszych – trasa ekspresowa, przez całą Warszawę w zasadzie, 3 pasy w każdym kierunku), trafiłem na „skoczka”. Pan dojeżdżał do samochodu na jego pasie, szybkie hop na pas obok, nawet nie patrząc, czy ma miejsce na taką zmianę, nie mówiąc już o tym, że nie ma sensu zmiany pasa, bo samochody tym pasem jadą wolniej, więc szybciej nie pojedzie, musi ostro dać po hamulcach. Co robi w takich okolicznościach „skoczek”? Wraca spowrotem na lewy pas. I jak piłeczka pingpongowa, skacze sobie chyba dlatego, że lubi zmieniać pasy, bo nie ma to żadnego sensu. Czasem uda mu się wyprzedzić jeden samochód, czasem nie… Komentować sensowności nie będę, bo aż szkoda się wysilać.

Wczoraj z kolei jechałem sobie przez rondo – cześć skomplikowanego systemu drogowego przy „centrum handlowym” – późno było, zero samochodów, w tym miejscu nie ma nawet latarni, a przez środek ronda wesoło jedzie sobie rowerzysta, bez żadnych odblasków, bez światełek… Dobrze, że wolno jechał, bo nie miałem najmniejszych szans go zauważyć. I by było – „młody, świeży kierowca potrącił Bogu ducha winnego rowerzystę”.

A co się dzieje na motorze to już zupełnie inna historia. Ludziom bardzo dokucza, że przejeżdżam między samochodami, a oni muszą stać w korku. To, że ja przejadę, dla nich zupełnie nic nie zmienia, ale tu odzywa się tzw. „polska mentalność” – ja nie mogę, więc innym nie dam. I zajeżdżają drogę. Całe szczęście to nie reguła, są ludzie, którzy robią miejsce.

Nasze drogi to miejsce dla ludzi o mocnych nerwach… Jeśli się takich nie ma, to człowiek szybko dostanie nerwicy i będzie się zachowywać jak typowy samochodowy furiat.

I od nowa…

Kolejna próba. Nie wiem już która. Przynajmniej trzecia, jeśli chodzi o adresy (plus jeden pisany na dysku, dla siebie tylko), ale trzeba by jeszcze doliczyć te wszystkie „rozstania i powroty”. Tylko że mi się nie chce. No i po co…

Tak czy inaczej – oto jestem. Postaram się w wolnej chwili zaimportować posty z Joggera. Z blog.pl nie mam w zasadzie nic oprócz kilku notek, a ten dyskowy… zbyt osobisty.

Od ostatnich wpisów tyle sie wydarzyło… Tak dużo, że aż nie ma sensu o tym pisać. Będę pisał rzeczy ‚bieżące’, a te zaległe może jakoś przy okazji będę „wplatał”.

A więc – oby mi się udało coś popisać 🙂