Tenba Messenger Large

Po raz kolejny dałem pofolgować mojemu małemu zboczeniu – chęci posiadania dużej ilości plecaków i toreb. Uzasadnienie jak zawsze to samo – poszukiwanie ideału. A tak poważniej, to wiem, że ideału nie ma, więc trzeba mieć różne akcesoria na różne okazje.

Zainteresowanie torbą Tenba Messanger Large zasiał Futomaki, który zapytał się na FaceBooku o opinie o niej, dając link do jej opisu. Zainteresowałem się tą torbą, bo poszukuję czegoś, co umożliwi noszenia lustrzanki „na wszelki wypadek” – to znaczy wtedy, kiedy nie planuję konkretnie wyprawy fotograficznej, a chciałbym zabrać aparat ze sobą wychodząc do pracy. W takiej sytuacji oprócz aparatu musi pomieścić różne inne rzeczy – dokumenty, notatnik, czasem laptopa.

Do tego samego celu mam już kupiony wcześniej plecak LowePro FastPack. Robi to co ma robić, aczkolwiek układ jego kieszonek ogranicza nieco zakres przenoszonych przedmiotów – oprócz kieszeni fotograficznych ma przegrodę na laptopa, i górną komorę, gdzie całą resztę muszę wrzucić razem. Tenba Messanger Large w tej kwestii zapowiada się nieco ciekawiej. Oprócz przegrody na aparat i akcesoria (wyciąganej), jest kieszeń na laptopa, dwie płaskie kieszenie, dwie kieszonki na klapie, i jeszcze trochę wolnego miejsca w komorze głównej. Jak to wszystko sprawi się w praktyce – zobaczę za jakiś czas.

Futomaki prosił mnie o sprawdzenie, jak torba ta nadaje się do przenoszenia aparatu z gripem. No cóż, da się. Wiem, to stwierdzenie nie jest zachęcające, ale tak po prostu jest. Torba z laptopem i aparatem robi się kanciasta, klapa jest trochę opięta, opierając się na krawędzi aparatu. Z kolei bez laptopa nie ma żadnego problemu – aparat rozpycha się w komorze głównej i tyle. Oprócz aparatu w przegródce fotograficznej miałem lampę błyskową, dyfuzor do niej, teleobiektyw i obiektyw 50mm.

Przelewy

Do tej pory, żeby sprawdzić kiedy dotrze (a nawet kiedy wyjdzie z mojego banku, żeby wydrukować potwierdzenie) przelew, pracowicie sprawdzałem listę sesji Elixir dla odpowiedniej pary banków. Teraz jest trochę łatwiej – wystarczy wejść na stronę http://kiedykasa.pl/, wpisać godzinę wysłania przelewu, bank źródłowy i docelowy – i już.

Trochę mniej atrakcyjny wizualnie, ale za to operujący na numerach kont – zamiast wybierania banku można wkleić numer konta – jest serwis http://przelewam.pl/. Jest to opcja przydatna jeśli na przykład nasz system bankowy nie pokazuje do którego banku idzie dany przelew, albo po prostu już zamknęliśmy okno. Można też wykorzystać ten serwis po prostu do sprawdzenia gdzie konto o danym numerze jest prowadzone.

Za: http://bartowski.pl/jaki-to-bank/

Procedury Poczty Polskiej

Poczta Polska gra w bardzo ciekawą grę pt. „Zgadnij co zrobię z poleconym” – niestety nie znam zasad tej gry. Możliwe, że ich nie ma, a zachowanie jest losowe, ew. jest powiązane z regułą najmniejszego wysiłku.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy listonosze przestali się bawić w doręczanie listów poleconych do rąk własnych, jak by można po liście poleconym się spodziewać, ale po prostu wkładali je do skrzynek na listy. Owszem, można sobie zażyczyć taką usługę poprzez wypełnienie na poczcie stosownego formularza – ma to sens jeśli na przykład w godzinach wędrówek listonoszy nigdy nie jest się w domu, a adresatowi nie przeszkadza że listy te trafią do skrzynki. Tylko że ja żadnej takiej prośby nie wyrażałem!

Swego czasu stałem w kolejce na poczcie po odbiór awizowanego listu (kolejki na poczcie to rzecz nieśmiertelna – są zawsze), i słyszałem pana, który skarżył się kierowniczce, że on składał oświadczenie, że chce żeby jego polecone trafiały do skrzynki, a listonosz uparcie zostawiał awizo.

Jest jeszcze trzecia opcja w pocztowej grze – awizo w skrzynce, nawet jeśli cała rodzina była w domu, wiec argument „mieszkanie zamknięte” (tak ostemplowywane są na poczcie przesyłki, jeśli listonosz nie zastał nikogo pod adresem docelowym) brzmi śmiesznie (nota bene z argumentu tego korzystają bardzo często niewyrabiający się z dostawami kurierzy). Któregoś razu moja rodzicielka wracając do domu trafiła na listonosza, który zostawił przed chwilą awizo – okazało się, że on nawet nie wziął przesyłki ze sobą z poczty. W takiej sytuacji fakt, ciężko przesyłkę dostarczyć, jeśli się jej fizycznie nie ma.

Powiedzmy że rozumiem, że listonosze się nie wyrabiają, mają ciężkie torby, muszą przez błoto i deszcz doręczać przesyłki, ale to nie mój problem – ja (czy też ktokolwiek inny, wysyłający do mnie listy) płacę za konkretną usługę, i oczekuję jej realizacji. Nie obchodzi mnie, że ktoś ma bajzel w papierach i nie wie do kogo doręczać polecone do rąk własnych, a do kogo trzeba podreptać na 10-te piętro. Nie obchodzi mnie, że listonosze nie wyrabiają się z terminami, i żeby zaoszczędzić czas nie drepczą na te 10-te piętro. Jeśli jest za mało listonoszy a PP nie stać na zatrudnienie nowych, to albo usługi pocztowe są zbyt tanie, albo nasz monopolista jest źle zarządzany (ciekawe czemu instynktownie czuję która odpowiedź jest prawidłowa?).

Podsumowując, ta firma, ze swoim poziomem usług, musi paść.

Przy okazji polecam lekturę artykułu „e-biznes z pocztą polską – dramat w kilku aktach!” na AntyWebie, gdzie opisane są perypetie biznesowego klienta PP.