Rozszerzenia Firefoksa

Było już narzekanie na FF, teraz czas na trochę pochwały.

Firefox, sam w sobie, ma niezbyt duże możliwości, zwłaszcza w porównaniu z innymi przeglądarkami, takimi jak Opera. Można jednak doinstalować do niego różne rozszerzenia, dzięki którym FF może konkurować z innymi przeglądarkami. Poniżej przedstawię kilka rozszerzeń, z których korzystam – w tym wpisie będą to rozszerzenia, które mogą się przydać każdemu, a w innych opiszę te bardziej „specjalistyczne”.

AdBlock Plus

Rozszerzenie, bez którego nie da się żyć. Adblock Plus skutecznie blokuje różnego rodzaju reklamy – graficzne, flashowe, iframe’y… Blokuje na podstawie charakterystycznych cech adresów, które to cechy można pobrać z kilku adresów lub stworzyć same. Wybierając adres z listy warto jest wybrać taki, który jest „bliski” miejscu zamieszkania (w sensie kraju), gdyż jest duża szansa, że będzie zawierać specyficzne dla danego kraju adresy (np. charakterystyczne dla Polski „baner” czy „reklama”).

All-in-One Sidebar

All-in-One SidebarUsprawnienie interfejsu użytkownika – przenosi kilka dodatkowych rzeczy do bocznego panelu. Dzięki temu można szybciej dostać się do kilku elementów przeglądarki, które powinny być w miarę na wierzu. All-in-One Sidebar zawiera:

  • Zakładki
  • Historię
  • Download managera – istotna sprawa, bo domyślny DM w Firefoksie jest chyba najgorszym elementem przeglądarki – niepraktyczny, niewygodny…
  • Rozszerzenia – ładny interfejs do zarządzania rozszerzeniami – przeglądanie, wyłączanie, odinstalowywanie, linki do stron z rozszerzeniami itp.
  • Multi-panel – miejsce, w którym można wyświetlić kod źródłowy strony czy też samą stronę, którą chce się mieć na oku.
  • Informacje o stronie – linki, media itp

DownThemAll!

DownThemAll! Świetne rozszerzenie służące do ściągania plików w różny sposób. Pierwszy z nich to działanie w stylu oldschoolowych „download managerów” przyśpieszających pobieranie danych przez ściąganie każdego pliku równolegle w kilku kawałkach; do tego oczywiście kolejkowanie itp – standardowa sprawa. Pliki do pobrania można dodawać do kolejki wpisując link w osobnym okienku lub wybierać odpowiednią opcję ze standardowego okienka pobierania pliku, wyświetlanego przez FF.

DownThemAll! - ustawieniaDrugi tryb pracy DTA to masowe wyciąganie linków z bieżąco oglądanej strony. Można wybrać linki danego typu, można zapisać obrazki z danej strony, można też ściągnąć wszystko, co pasuje do wyrażenia regularnego. Bardzo wygodna sprawa np. do ściągnięcia wszystkich PDFów ze strony lub wszystkich obrazków.

ImgLikeOpera

Malutkie rozszerzenie, ale w pewnych sytuacjach bardzo przydatne. Dodaje na pasku statusu mały przycisk, dzięki któremu możliwe jest przełączanie trybu wyświetlania obrazków na stronie: nie ładuj obrazków, ładuj tylko zbuforowane, ładuj tylko z tej strony, ładuj wszystkie. Przydatna sprawa dla ludzi łączących się przez GPRS lub z powolnymi połączeniami.

Paste and Go 2

Rzecz, której mi najbardziej brakowało w FF po epizodzie korzystania z Opery, to akcja „wklej adres ze schowka i idź do niego” wykonywana jedną kombinacją klawiszy. Rozszerzenie Paste and Go 2 właśnie takie działanie umożliwia, albo za pomocą skrótu klawiaturowego (tu uwaga, ciężko go zmienić – nie ma interfejsu konfiguracyjnego, więc jedyna opcja to użycie edytora konfiguracji FF albo rzeźbienie w plikach konfiguracyjnych), albo przyciskiem na toolbarze.

Tab Mix Plus

Jest dużo rozszerzeń, które dopracowują zachowanie zakładek – możliwość zmiany zachowania w przypadku kliknięć z kombinacją klawiszy, kolory, wygląd itp. Jest jednak rozszerzenie, które pozwala na konfigurację wielu aspektów na raz. Programowanie kliknięć, kolorków, wewnętrzny system zapisywania sesji, blokowania zakładek, łączenia okien… Masa różnych opcji.

Thinger

Kolejna rzecz, której mi brakowało w FF po przesiadce z Opery, to możliwość swobodnego definiowania pasków zakładek. Mam pewne rzeczy tematyczne, które chciałbym mieć na wierzchu, bez zakopywania tego w podfolderach domyślnego paska.

Rozszerzenie Thinger pozwala na tworzenie dowolnej liczby pasków zakładek, z których każdy będzie wyświetlał zawartość dowolnie wybranego folderu zakładek.

Coming up next: rozszerzenia dla webmasterów.

Odkrycia Młodych pt. 2

Kontynuując moje wcześniejsze osiągnięcia na polu badań w otoczeniu naturalnym człowieka, zająłem się sprawą ekonomicznych płynów do mycia naczyń.

Płyny do mycia naczyńW pracy płynu zużywa się bardzo mało. Na tyle mało, że nie ma sensu się zastanawiać nad wyborem – kupuje się płyn najtańszy. I tu się pojawia pytanie – czy opłaca się kupować płyn najtańszy? Kwestia względnych oszczędności jest godna przeanalizowania. Półlitrowy płyn do mycia naczyń zużywany jest w ok. rok. Rok temu nabyłem drogą kupna płyn „Płyn do mycia naczyń. Cytrynowy.” firmowany marką „grosik” sklepu Auchan (pojemność: 0.5L; cena: 2.20 PLN). Płyn był całkiem niezły, ale jego czas się skończył i trzeba było znaleźć godne zastępstwo. W supermarkecie Real znalazłem płyn litrowy, „Płyn do mycia naczyń. Cytrynowy.” z logiem TIP (cena: 1.40 PLN). Jako że produkty TIP są ogólnie rzecz biorąc godne polecenia (skarpetki rajstopowe, cappuccino) , postanowiłem spróbować. Wszystko zapowiadało się pięknie, aż do pewnego feralnego poranka. Wybrałem się do firmowej łazienko-toalety w celu umycia kubeczka. Wziąłem ze sobą kubeczek i zmywak, który od razu nasączyłem płynem – do jednego mycia nie ma co brać całej butelki. W czasie mycia zacząłem niuchać, bo coś zalatywało. Nie pachniało smrodkiem kibelkowym, więc szukałem dalej. Smrodek zalatywał z okolic umywalki – doszedłem do wniosku, że to pewnie zmywak. Kolega z pokoju ma ambiwalentny stosunek do czystości kubków, więc pomyślałem, że to efekt jego hodowli penicyliny. Jakieś moje zdziwienie było, gdy sytuacja się powtórzyła… Otóż w pewnych połączeniach płyn TIP pachnie… nieciekawie. Zapach ten nie zostaje na naczyniach, ale świadomość jest już skażona. Ból w tym, że jak już wydałem 1.40 na 1L płynu, to muszę z nim żyć przez następne 2 lata. Ach, gdybym nie podjął tej decyzji tak pochopnie…

Reasumując: wiem już czym różni się płyn do mycia naczyń o szacunkowej cenie 4.40 za litr od tego o bezpośredniej cenie 1.40 za litr: ten za 4.40 nie śmierdzi.

EU-porn

Kolejny powód do ogólnego oburzenia: za fundusze Unii Europejskiej zrealizowany został film promujący kulturę państw Unii. Należy tu zaznaczyć, że film ten kulturę promuje w bardzo specyficzny sposób: przedstawia on bowiem 18 par (zarówno hetero jak i homo) uprawiających seks. Całość okraszona jest tytułem dodatkowo dodającym smaczku. „Let’s come together” znaczy „Przeżyjmy to razem”, ale też „Szczytujmy razem”. Więcej szczegółów chyba nie trzeba, żeby domyślić się jaki raban się podniósł.

Od razu do głowy przychodzą mi dwie kwestie. Po pierwsze: nie rozumiem „artystów”. Nie rozumiem „ambitnych filmów”. Nie rozumiem jakim cudem najbardziej nagradzane filmy na przeglądach to filmy o popaprańcach, ćpunach, alkoholikach. Tutaj też nie rozumiem w jaki sposób 18 kochających się par ma promować naszą kulturę. Ale widać, podobnie jak w przypadku reklam proszków do prania (które też do mnie nie docierają), nie jestem targetem tej reklamy.

Druga kwestia to odbiór tego filmu. Na dobrą sprawę nic na nim nie ma. Jeśli ktoś pamięta scenę z filmu Amelia, gdzie tytułowa bohaterka zastanawia się, ile osób w danej chwili przeżywa orgazm, to może mieć porównanie do tego, co zostało teraz stworzone (aczkolwiek wydaje mi się, że kilka scen zostało żywcem skopiowanych z Amelii – film oglądałem dawno, mogło mi się pomylić). Widać niewiele. Można stwierdzić, że są tam pary, które się przytulają i podskakują, trzęsą się itp. Mimo to, serwis Ananova określił w swoim artykule ten film mianem „soft-porn”. Już nawet nie erotyki, ale soft-porn! Panowie z Ananovy chyba za dużo Macieja Giertycha się nasłuchali, chociaż nawet on twierdzi, że jego to już nic nie zdziwi.

Jeśli ktoś (mimo wszystko) ma ochotę, film można obejrzeć tu.