Zrozumieć Skarbówkę.

Firmy rozdają różne prezenty. Od długopisów, przez smycze, podkładki pod myszy, alkohole tańsze i droższe, po ekskluzywne krawaty i pióra. Wydawało by się, że wszystkie te produkty te służą poprawieniu wizerunku firmy, reklamie, reprezentacji. Ale według urzędów skarbowych tak nie jest. Drobne upominki, według urzędów, nie służą reprezentacji firmy, więc mogą zostać wliczone do kosztów działania firmy, natomiast prezentów droższych odliczyć się nie da, ponieważ ich zakup został zakwalifikowany jako koszty reprezentacyjne.

Pominę fakt nielogicznej dla mnie sytuacji, gdzie koszty (!) reprezentacyjne kosztami nie są. Nieco bawi (choć może nie powinno) mnie arbitralność osądów co jest ekskluzywne a co nie jest. Totalnie za to nie rozumiem różnicy w poniższych dwóch fragmentach uzasadnienia takiej sytuacji:

„(…) działania spółki polegające na przekazywaniu gadżetów firmowych, w postaci długopisów, piór, smyczy, kalendarzy, czapek, portfeli, latarek itp., opatrzonych logo spółki, przeznaczonych do nieodpłatnego rozprowadzenia na spotkaniach wśród kontrahentów i kooperantów, spełniają funkcję reklamową, gdyż zmierzają do zwiększenia rozpoznawalności firmy na rynku, poznania cech jakościowych oferowanych wyrobów, ich zalet technicznych, co w efekcie wpływa na zwiększenie zainteresowania oferowanymi towarami, a także zachęca do współpracy i tym samym może wpływać na zwiększenie przychodów”

„(…) wręczanie eleganckich i wartościowych upominków tylko wybranym kontrahentom (potencjalnym kontrahentom) ma na celu stworzenie dobrego wizerunku firmy, który spowoduje pozytywne postrzeganie przedsiębiorcy. Takie zachowanie nosi więc znamiona działań reprezentacyjnych i w takiej sytuacji wydatki na ten cel nie będą stanowiły kosztu uzyskania przychodu”

Ja wiem, że urzędy skarbowe pracują na innej płaszczyźnie mentalnej i to co jest logiczne dla nich dla normalnych ludzi już takie być nie musi, ale to już chyba lekkie przegięcie. Powyższe cytaty pochodzą z decyzji dwóch różnych izb skarbowych; podając identyczne uzasadnienia dochodzą do przeciwnych wniosków. Biedni są księgowi, którzy przeprowadzając się zmieniają województwo – wszystkiego muszą się uczyć od nowa…

Źródło: Rzeczpospolita, wybór cytatów: Sziwan

Oryginalni do bólu

Pewna para z New Jersey chciała zamówić tort urodzinowy z imieniem swojego dziecka. Sklep odmówił. Dlaczego? Bo dziecko nazywa się Adolf Hitler Campbell.

Chłopiec został tak nazwany, bo, jak twierdzą rodzice, „z pewnością nikt inny na świecie nie ma takiego imienia”. Pominę moralizatorskie teksty w stylu „jak można nazwać dziecko mianem największego zbrodniarza XX wieku”, ale można było się spodziewać, że dziecko będzie miało niemałe kłopoty w życiu przez świetny pomysł jego rodziców – aczkolwiek podobno ojciec małego Adolfa jest zaskoczony zamieszaniem wokół jego syna.

Rodzice oczywiście bronią swojego pomysłu – „To przecież nie znaczy, że mały jak dorośnie zrobi to co on (Hitler) zrobił”, „Imię to tylko imię” itp. – ale skoro to „to tylko imię”, to czemu tak silili się na oryginalność?

Mam wrażenie, wcale nie odosobnione, że ludzie tak bardzo starają się być oryginalni, że staje się to celem samym w sobie, bez zwracania uwagi na wszelkie konsekwencje tej oryginalności. Tata Adolfa mówi „ludzie muszą zaakceptować to imię”, a ja ironicznie odpowiem „ta, jasne, przecież ludzkość znana jest z powszechnej akceptacji”. Samemu ubierając się w dziwne ciuchy, stawiając irokeza i malując go na różowo człowiek jest w pewien sposób świadom konsekwencji, ale skazywać dziecko na życie będąc wytykanym palcami przynajmniej do 18-go roku życia…?

Dodam jeszcze, że rodzice dziecka mają bogate doświadczenie w kwestii nonkonformistycznych pomysłów: córkę nazwali JoyceLynn Aryan Nation, a dwa lata temu chcieli zamówić tort ze swastyką (wiem, można argumentować że to starohinduski symbol, ale przykład nadania dziecku imienia Adolf Hitler pokazuje, że raczej o to nie chodziło).

Żeby nie było – jak ludzie chcą być oryginalni, to proszę bardzo. Jeśli czują się dobrze w skórze i łańcuchach – good for them. Jeśli ludzie ubierają się w ciuchy które ewidentnie nie pasują do ich figury – dzięki, poczuję się trochę lepszy względem gustu i krytycznego spojrzenia na własne ułomności. Ale epatowania swoją oryginalnością nie trawię, zwłaszcza jeśli wchodzi w grę przekładanie swoich ambicji na inne osoby.

Źródło: Yahoo

Zadyma w Grecji – wywiad z chuliganem

Wywiad z chuliganem (jak w Tytusie). Bez komentarza.

K: Thanking for speaking to me today. Can you tell me why you’re rioting?

A: I am not satisfied with life.

K: Can you be more specific?

A: Well, I’m in school now and the school isn’t very good. I’m not learning anything, and when I get out of school, I don’t think there is any job for me.

K: Do you know what you want to do?

A: Not really.

K: Then how do you know there’s no job for you?

A: This is what I hear.

K: Do your parents know you are out here rioting?

A: Yes.

K: And what do they think about that?

A: Well, they must be OK with it because they did not stop me.

K: What do they do for work?

A: My mother is a housewife, and my father owns his own business.

K: Then he does OK.

A: Yes, he actually has two stores. One in Halandri and the other in Glyfada.

K: Those are good areas of Athens. Do you live in Halandri or Glyfada?

A: We live in Halandri, but we also have a house on Crete. The house in Glyfada is rented to other people.

K: It sounds like your father has done well.

A: Generally, yes.

K: How would you feel if someone broke, burned and stole from one of your dad’s shops?

A: Well, I would be mad because it belongs to us. It’s our property, and it’s how my dad takes money for us.

K: Do you realize you’re doing the same thing to people just like your dad?

A: But I’m not.

K: But you are. These smashed shops and burned buildings hurt people just like your father.

A: It’s not the same.

K: It is exactly the same thing.

A: Even if it was, I still have good reason.

K: And what reason is that?

A: I told you, I’m mad about the death of Alexi and I’m mad about the problems from the government.

K: Actually, this is the first you mentioned Alexi. Did you know him?

A: No, but it could have been me.

K: What if it turns out the police officer is innocent?

A: It doesn’t matter. I’m mad and frustrated about other things.

K: And you don’t think what you’re doing is wrong?

A: No, because I want justice and I want a better future.

K: But can’t you see you’re just doing more harm and making the problem worse instead of better?

A: No. What I’m doing is the right thing.

K: And where did you learn wrong from right?

A: My parents.

K: The same people who let you go out rioting?

A: Yes.

K: Interesting. Have you ever heard the quote: “In democracy, people get the government they deserve.”

A: No. What does that mean?

K: It means that you deserve the government (no matter how good or bad) because you voted for them and keep them in power. Do you feel you deserve this government?

A: No, I feel I deserve something better.

K: And what will you do to be worthy of something better?

A: I don’t need to do anything; it’s my right. I deserve the best no matter what I do.

K: Even if you destroy other people’s property? That’s a crime.

A: This is my right.

K: How do you figure that?

A: Protesting is my right.

K: I agree with that, but what you’re doing is not just protesting. It’s violence.

A: That’s the thing about Greece. It’s free, and I’m free to do what I want.

K: But you are taking freedom away from others.

A: No, I’m fighting for other people too.

K: Did you ask them what they wanted, and did they ask you to represent them?

A: Not exactly.

K: Do you consider yourself an anarchist?

A: Yes.

K: Do you know what anarchy means?

A: Yes, it means someone who questions authority.

K: Actually, that’s not what it means. It means the state of lawlessness, disorder and freedom due to an absence of government authority.

A: Yes, same thing.

K: No, they’re very different. I agree that the Greek government has done little if anything to draft real policies, and there is a general lawlessness and disorder from lack of enforcement. But the violent rioting has just made a bad situation worse. So how is this a good change?

A: It will force them to do something.

K: Really? Have you made demands?

A: No.

K: What must the government do to satisfy you enough to stop rioting? Do you have solutions?

A: Not exactly.

K: Are you aware that if the government does something, they will take away some of your freedom?

A: Not if they do the right things. If they raise salaries, that will give us more money and more money is more freedom.

K: Yes, but that money has to come from somewhere; and that means less tax dodging, coming down on people who pay bribes, and stopping illegal practices. More enforcement and more rules mean less freedom. You say you’re rioting because the government has to change; but you also say you are an anarchist, and anarchy is the absence of government. That doesn’t fit.

A: I’m free to do what I want, I told you. I’m also sick of the high costs and low salaries.

K: How do you know about salaries, do you work? I thought you were a student and are getting money from your parents.

A: I don’t work, but I hear about the salaries.

K: And how do you know about costs if your dad pays for everything?

A: I know.

K: I know very well that cost of living is high, salaries are not good, and unemployment is getting higher. But are you aware that women and immigrants have it much worse than you? And yet, you do not see them causing riots.

A: Immigrants have no right to complain. They chose to come here, and if they don’t like it they can go home. I have a right to burn down my country if I want; it’s my country.

K: People like me are immigrants who work here, and my money pays for your education. So what you’re saying is it’s OK if you use my money, but I can’t complain and you can destroy the country we both live in.

A: Yes, and if you don’t like it. You can go back to America.

K: OK then. Thank you for talking to me today. Is there anything else you’d like to say?

A: Yes, keep up the fight!

(źródło: Living in Greece: MAT Police vs. Greek Rioter)

Stary/nowy gracz

W moich poszukiwaniach idealnej komórki, po wstępnym przemysleniu kwestii iPhone/Android, z odsieczą biegnie Nokia. Dopiero co ogłoszony model N97 może spełniać moje wymagania – wygląda dosyć zgrabnie, ma klawiaturę QWERTY, ma ekran dotykowy, OSem nie jest Windows, ma GPS (zabawka, ale czasem przydatna)… Jeszcze nie mam żadnych doświadczeń z Symbianem, słyszałem narzekania użytkowników na jego prędkość, ale w tym momencie, bez first-hand experience, nie będę nic przesądzał. Problemem może być cena – na ten moment przewidywana ilość pieniędzy jaką trzeba będzie wyłożyć na N97 to 550 Euro. Złotówka teraz kiepsko stoi, więc to mało atrakcyjna wizja. Nowy model ma być w sklepach na początku przyszłego roku, podobnie jak G1 w Europie – wtedy można będzie bardziej bezpośrednio porównać te telefony.

Ostatnio trochę doprecyzowałem do czego, oprócz dzwonienia i SMSowania, bym chciał używać komórki – przede wszystkim do wygodnego awaryjnego internetowania (WWW, email). Do tego celu istotny jest duży wyświetlacz, przydaje się też mazianie paluchami po ekranie (zabawa w scroll/zoom guziczkami jest męcząca). Korzystam też czasem z Google Maps przez Java’owego klienta. Chciałbym też ostatecznie rozwiązać problem synchronizacji kontaktów (w tym momencie mam telefon SE, synchronizowany z Outlookiem via fMA, co sprowadza się do nadpisywania kontaktów w jedną albo drugą stronę).

Na koniec specyfikacja N97 i film demonstracyjny:

  • 3.5 inch 16:9 640×360 pixels resolution display
  • Integrated 3G wireless radio
  • Integrated 802.11 b/g WiFi
  • Integrated Bluetooth 2.0
  • Integrated GPS receiver with A-GPS support
  • 5 megapixel camera with Carl Zeiss optics
  • 32GB onboard flash memory with microSD for adding 16GB more
  • 3.5mm headset jack
  • microUSB port used for both syncing and charging
  • Haptic feedback
  • 1500 mAh battery